Co dwie (trzy) pary oczu to nie jedna

By | 06:06 Napisz komentarz

Nikogo chyba nie zaskoczę stwierdzeniem, iż zamiast irytującego włóczenia się po galeriach handlowych, preferuję poszukiwania w Internecie, Nie jest to nic odkrywczego, w końcu coraz więcej z nas ochoczo robi zakupy wirtualnie. Prosty, przyjemny i wygodny sposób ( o ile nie musimy użerać się zbytnio z kurierem), do tego gdy dobrze poszukać, można natrafić na prawdziwe perełki. 


No właśnie, w dzisiejszym wpisie chciałabym zachęcić Was do wytyczania własnych zakupowych ścieżek, niekoniecznie na tych najpopularniejszych stronach. W końcu celem jest wyróżnienie się, zatem im marka mniej znana szerszemu gronu konsumentów, tym lepiej. Oczywiście, często jest to proces czasochłonny, tym niemniej apetyt rośnie w miarę jedzenia, a znalezienie trofeum daje niewątpliwie satysfakcję. W moim przypadku idealnym przykładem jest długi, wykonany z surowej w dotyku wełny płaszcz, wzbogacony na plecach o parę budzących lekką nieufność oczu. Za projektem owego ubrania stoi Neige Tees, marka do tej pory zupełnie mi obca, na której trop wpadłam kompletnie nieoczekiwanie.



Bardzo lubię, gdy moda łączy się ze sztuką, w mniej lub bardziej oczywisty sposób. Dzięki temu pozornie proste rzeczy o nic nie odkrywającym kroju, pod względem estetycznym mogą wzbić się na zupełnie inny poziom. Czasem jeden detal potrafi nadać nowy kierunek i zadecydować o oryginalności danego ubrania. Innymi słowy, jest to najprostrza droga do ożywienia swojej garderoby i przełamania jej banalności. O poznaniu nowych artystów nie wspominając.


Jak napisałam wyżej, na markę Neige Tees natknęłam się zupełnie przypadkiem. Do zerknięcia okiem na jej ofertę nie musiałam się za długo przekonywać. Mianowicie marka szyje w Polsce, w ograniczonej ilości, czyli tak, jak modowa część mojej duszy lubi najbardziej. Co więcej, materiałami dominującymi w kolekcjach są wełna, bawełna oraz wiskoza. W momencie odbioru płaszcza pozytywnie zaskoczyła mnie również mrówcza dbałość wykończenia, co niestety w dalszym ciągu nie jest nadrzędną sprawą w przypadku niektórych polskich marek. Biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, ubrania Neige Tees to nader okazyjny kąsek.



Patrząc na ofertę marki, nie należę raczej do jej grupy docelowej. Praktycznie wszystkie propozycje Neige Tees wpisują się w ruch normecore'u oraz sportowego streetwear'u, są to więc kierunki raczej dla mnie odległe, punktem wspólnym jest jednak wszechobecna czerń. Jeżeli ktoś poszukuje prostego t-shirtu, oversizeowej bluzy czy płaszcza, które nie rozpadną się po pierwszym praniu, z pewnością znajdzie coś dla siebie.

Biorąc pod uwagę estetykę i obecne trendy panujące na świecie, wcale nie dziwi mnie zdecydowanie bardziej zaznaczona obecność marki za granicą aniżeli w Polsce. Fani MSBHV znajdą Neige Tees stacjonarnie w Pradze, Londynie, Amsterdamie oraz Antwerpii.



Last but not least, byłoby dużą ignorancją z mojej strony nie napisać o artystce, w której głowie zrodziły się owe tajemnicze oczy. Mowa o Aleksandrze Waliszewskiej, polskiej malarce, graficzce oraz ilustratorce, do której efektu współpracy z Neige Tees należy właśnie m.in. mój płaszcz. Artystka nieustannie zaskakuje, malując średnio jedno dzieło dziennie. Wszystki lubujących się w sztuce przyprawiającej o gęsią skórkę odysłam na http://waliszewska.tumblr.com/ oraz https://www.youtube.com/watch?v=iYKEm5KTAvM . Ja jestem nieprzerwanie zachwycona.



płaszcz: Neige Tees via neigetees.com
koszula: vintage
spodnie: Massimo Dutti
buty: Uterque
torebka: Lauren by Ralph Lauren
biżuteria: Apart, W.Kruk. Yes
kolczyki w kształcie dłoni: KOPI via kopi.com.pl

Fot. jak zawsze niezawodna Nikola Mróz <3
__________________________________________

Spodobał Ci się wpis lub chciałbyś coś dodać od siebie? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz komentarz ; )

Jeżeli nie chcesz przegapić nowych tekstów na blogu, zapraszam do śledzenia strony na facebook'u, na której komentuję również bieżące wydarzenia ze świata mody i dzielę się inspiracjami.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: