Życie na miarę. Odzieżowe niewolnicwto

By | 18:13 Napisz komentarz


Temat trudny i kompletnie niewygodny. Wybierając się na zakupy do centrum handlowego, chcemy przyjemnie spędzić czas, być odpowiednio obsłużonym i oczywiście wydać jak najmniej przy jak największej ilości nowo nabytych rzeczy. Przechadzamy się po zadbanych, dużych wnętrzach, spoglądając na witryny zachęcające do odwiedzenia sklepów. Ostatnią rzeczą o jakiej chcielibyśmy pomyśleć w takiej chwili to mdlejąca nad maszyną bangladeska szwaczka, która by związać koniec z końcem obowiązkowo pracuje po godzinach. Tym aspektem swojej działalności marki odzieżowe oczywiście się nie chwalą, a my albo nie mamy pojęcia o tym, co się tak naprawdę dzieje, albo co gorsza udajemy, że pierwszy raz cokolwiek słyszymy na ten temat.

Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o różnych tragediach jak o tej z 2013 roku w fabryce Rana Plaza. Przez chwilę poczujemy oburzenie, potępimy zachowanie gigantów odzieżowych dodając emocjonalny komentarz na facebook'u, a nawet postanowimy zbojkotować daną markę i zaprzestać dokonywania u niej zakupów. Do czasu, najczęściej pierwszej lepszej wyprzedaży. Potem wszystko wraca do normy i o całej sprawie się zapomina, dopóki znowu któraś z azjatyckich fabryk nie ulegnie zniszczeniu, a liczba ofiar nie przekroczy kilkuset osób. Dlatego też nowa publikacja, która popchnęła mnie do napisania tego wpisu, jest bardzo istotna i potrzebna.

Książka "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" autorstwa Marka Rabija to zbiór obserwacji dziennikarza podczas jego dwukrotnego pobytu w Dhace, stolicy Bangladeszu i jej okolic. Każdy z czterech rozdziałów zawiera relacje mieszkańców tego przeludnionego miasta (wyobraźmy sobie 1/3 populacji Polski tłoczącą się na powierzchni Krakowa), pracujących na różnych stanowiskach. Część z nich była świadkami wcześniej wspomnianej tragedii, innym udało się przeżyć pożar w Tazreen Fashion. Książka w gorzki sposób ukazuje ich szarą, beznadziejną codzienność i nieustanną walkę o przetrwanie. Oprócz tego zaprezentowane jest szerokie spectrum nieuczciwych praktyk pracodawców oraz liczne manipulacje, jakich dopuszczają się zarówno fabryki jak i zachodni zleceniodawcy. W tym miejscu nie ma sensu ich po kolei wszystkich wymieniać, o tym po prostu trzeba przeczytać. Poznając zawiłość wszystkich problemów, sprawa dzieci pracujących po dwanaście godzin dziennie wydaje się być mało szokująca. Niewiarygodne, w jaki sposób w dwudziestym pierwszym wieku można traktować ludzi, którzy po prostu chcieliby godnie pracować oraz jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w celu maksymalizacji zysku kosztem bezradnych. Gdzie leży ta absurdalna granica najwyższej efektywności przy skrajnie niskiej płacy?

Zazwyczaj, czytając o kolejnej smutnej historii, budzi się w nas chwilowe współczucie, ale koniec końców stwierdzamy, że i tak nie możemy nic na to poradzić. No bo czy możemy mieć wpływ na życie osoby mieszkającej w kraju oddalonym kilka tysięcy kilometrów od nas? No i w końcu czy nie dość mamy problemów tu, w Polsce, żeby bardziej przejmować się kimś w Bangladeszu?

Niektórzy uważają, że metka "Made in Poland" załatwia całą sprawę i jest gwarancją braku wyrzutów sumienia. Tymczasem w dużej większości przypadków rzeczywistość polskich szwaczek wcale nie jest taka kolorowa. Ich praca w porównaniu do bangladeskich kobiet jest relatywnie droga i co za tym idzie nieopłacalna. 
W konsekwencji w celu zwiększenia konkurencyjności polskich fabryk, za swoją pracę szwaczki otrzymują płacę minimalną, która często musi wystarczyć na utrzymanie całej rodziny, nadgodziny stają się normą, podobnie jak przymusowy bezpłatny urlop w czasie zastojów produkcji. Brzmi znajomo? Jak widać w Polsce też możemy mieć własny, prywatny Bangladesz.

Co można zrobić? Przede wszystkim na dobry początek przestać oszukiwać się, że sprawa mnie nie dotyczy. Będąc klientami jakichkolwiek sklepów, chcąc nie chcąc stajemy się częścią machiny. Jako ostatni z jej trybików kreujemy popyt, jesteśmy grupą docelową. Bez naszego zaangażowania i wywierania presji nic się nie zmieni, organizacje również dalej będą bezradne. Problem odzieżowego niewolnictwa jest bardzo złożony i trudny ale nie niemożliwy do rozwiązania. Najgorsze to godzić się na obecny stan rzeczy i utwierdzać w przekonaniu o braku możliwości wyboru. Drugą sprawą jest potrzeba zmian w tamtejszym społeczeństwie oraz wyrwanie się z błędnego koła jakim jest konieczna praca przez dzieci kosztem ich edukacji. Bez możliwości zdobycia wykształcenia szanse na odmienienie swojego losu są raczej nikłe.

Bardzo zachęcam do przeczytania "Życia na miarę" aby po prostu raz a porządnie otworzyć oczy w związku ze sprawą. Książka nie jest bardzo droga i zdecydowanie jest lepszym wyborem niż kupienie kolejnego t-shirtu kilkukrotnego użycia. Po przeczytaniu warto ustawić ją w widocznym miejscu na regale, aby nie zapomnieć o sprawie dokonując kolejnych zakupów.

Książka jest do kupienia w: RaveloEmpiku, Matrasie
Polecam również zaglądanie na stronę Clean Clothes Polska oraz Kupuj odpowiedzialnie.

PS. Bardzo ciekawi mnie Wasze zdanie a propos problemu ; )
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: