Polska moda nie gryzie, czyli HUSH WARSAW i inni

By | 12:42 Napisz komentarz

Spokojnie można stwierdzić, iż od dłuższego czasu w Polsce panuje moda na modę. Nagle wszyscy chcą zostać stylistami, projektantami lub przynajmniej prowadzą bloga. Czy jest to pozytywne zjawisko? I tak i nie. Z jednej strony niczym grzyby po deszczu powstają nowe marki (często oferujące praktycznie te same nudne t-shirty i mające problem z przetrwaniem chociażby jednego sezonu), z drugiej jednak cała ta sytuacja na swój sposób generuje zainteresowanie i popularyzuje u nas modę jako taką oraz umożliwia powstawanie najróżniejszych inicjatyw. Jedną z nich bez wątpienia są targi. I tutaj pojawia się problem, bo podobnie jak ile miast tyle fashion weeków, w tym przypadku również praktycznie co chwila słyszy się o jakiejś nowej koncepcji. Nie wiadomo co wybrać. Co więcej, rozmawiając z różnymi osobami, często słyszę, że po co chodzić na targi i przedzierać się wyłącznie przez szarą bawełnę, dodatkowo w postaci takich samych słodkich sukieneczek. Zgadzam się, że do niedawna w większości przypadków tak właśnie było, ale jak to zwykle bywa nie należy wszystkiego wrzucać do jednego worka. Idealnym przykładem jest HUSH WARSAW.

„Po raz pierwszy na Stadionie Narodowym HUSH WARSAW wyznaczył nowy kierunek, uporządkował chaos rynku mody i pokazał profesjonalne oblicze projektowania.” To zdanie opisujące pierwszą edycję z czerwca 2013 roku możemy znaleźć na stronie internetowej projektu. Nie mam w zwyczaju wierzyć na słowo, musiałam więc sama na własne oczy przekonać się o prawdziwości tego stwierdzenia. Niestety, ze względu na różne nudne przeciwności losu jak np. matura, udało mi się to dopiero w grudniu tego roku podczas siódmej już edycji.

Miałam przyjemność uczestniczyć już w różnych targach, bardziej lub mniej udanych. HUSH zdecydowanie można zaliczyć do tej pierwszej grupy. Tym, co od razu rzuca się w oczy jest naprawdę przemyślana organizacja. Po pierwsze, łatwość w dotarciu na odpowiednie miejsce. Brzmi śmiesznie, ale nie zawsze jest to oczywiste, a przecież bezsilne kręcenie się w kółko nie jest czynnikiem zachęcającym do zakupów. Po drugie, dobór miejsca. Nowoczesna przestrzeń jaką jest stadion idealnie nadaje się na tego typu wydarzenia. Jasno, przestrzennie i elegancko- moim zdaniem nie ma lepszego tła na prezentację ubrań. Co więcej, główne pomieszczenie jest na tyle duże iż niweluje poczucie zatłoczenia, ale nie na tyle wielkie ażeby niemożliwym było odwiedzenie wszystkich stoisk, i to kilkukrotnie. Gdybyśmy się jednak zmęczyli, istnieje możliwość odpoczynku i np. napicia się kawy. Niby nic, ale to właśnie detale składają się na ogólny, pozytywny odbiór targów.

Pozostało najważniejsze, gwóźdź programu, czyli to, co na HUSH'u jest wystawiane, a jest tego całkiem sporo, bo około 120 marek wyselekcjonowanych spośród kilkuset zgłoszonych. Ich wspólnym mianownikiem jest zaprzeczenie nudzie i bylejakości. W tym momencie nie chcę wyróżniać jakiejkolwiek z nich, bo każda zasługuje na uwagę. Zdecydowanym plusem jest różnorodność oferty, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że „dla każdego coś dobrego”. Zadowolona będzie osoba zarówno gustująca w klasycznych ubraniach, dodatkach czy akcesoriach w stonowanych kolorach jak i ta poszukująca czegoś bardziej awangardowego. Co więcej, targi przeznaczone są nie tylko dla kobiet, ale również mężczyzn jak i dzieci. Warto wspomnieć też o ciekawych instalacjach na poszczególnych stanowiskach, zdecydowanie przykuwających wzrok i z daleka zachęcających do zakupów.
HUSH WARSAW to naprawdę wspaniała inicjatywa, którą spokojnie można stawiać za wzór organizacji dla tego typu projektów.

Ogólnie rzecz ujmując, targi to świetna okazja do obalenia stereotypów i przekonania się, że polska moda wcale nie gryzie i każdy śmiertelnik może się nią zainteresować. Przede wszystkim nie są to wyłącznie powłóczyste suknie na bal, lecz również rzeczy do noszenia na co dzień. Co więcej, ich jakość wykonania i ceny często są konkurencyjne w porównaniu do popularnych sieciówek. A przecież przyjemniej jest kupić autorską rzecz, której ilość egzemplarzy nie jest już sieciówkowa i na metce nie widnieje wszędobylskie „made in China”. Poza tym na razie większość marek funkcjonuje głównie w internecie, a zatem jest to jedyna możliwość zobaczenia czegoś na żywo, dotknięcia i przymierzenia przed zakupem. Sporadycznie zdarzają się również małe rabaty. Nic tylko szukać targów w swoim mieście ; )


Wszystkie zdjęcia użyte we wpisie pochodzą z fanpage'a HUSH na Facebooku i są autorstwa Style Stalkera.



 Dream Nation/fot.Style Stalker
 Le Petit Trou/fot. Style Stalker
 Enbow/fot. Style Stalker
 fot.Style Stalker
 biżuteria Katarzyna Wójcik/fot.Style Stalker
TAKK/fot.Style Stalker
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: