Spokojnie można
stwierdzić, iż od dłuższego czasu w Polsce panuje moda na modę.
Nagle wszyscy chcą zostać stylistami, projektantami lub
przynajmniej prowadzą bloga. Czy jest to pozytywne zjawisko? I tak i
nie. Z jednej strony niczym grzyby po deszczu powstają nowe marki
(często oferujące praktycznie te same nudne t-shirty i mające
problem z przetrwaniem chociażby jednego sezonu), z drugiej jednak
cała ta sytuacja na swój sposób generuje zainteresowanie i
popularyzuje u nas modę jako taką oraz umożliwia powstawanie
najróżniejszych inicjatyw. Jedną z nich bez wątpienia są targi.
I tutaj pojawia się problem, bo podobnie jak ile miast tyle fashion
weeków, w tym przypadku również praktycznie co chwila słyszy się
o jakiejś nowej koncepcji. Nie wiadomo co wybrać. Co więcej,
rozmawiając z różnymi osobami, często słyszę, że po co chodzić
na targi i przedzierać się wyłącznie przez szarą bawełnę,
dodatkowo w postaci takich samych słodkich sukieneczek. Zgadzam się,
że do niedawna w większości przypadków tak właśnie było, ale
jak to zwykle bywa nie należy wszystkiego wrzucać do jednego worka.
Idealnym przykładem jest HUSH WARSAW.
„Po raz pierwszy na Stadionie
Narodowym HUSH WARSAW wyznaczył nowy kierunek, uporządkował chaos
rynku mody i pokazał profesjonalne oblicze projektowania.” To
zdanie opisujące pierwszą edycję z czerwca 2013 roku możemy
znaleźć na stronie internetowej projektu. Nie mam w zwyczaju
wierzyć na słowo, musiałam więc sama na własne oczy przekonać
się o prawdziwości tego stwierdzenia. Niestety, ze względu na
różne nudne przeciwności losu jak np. matura, udało mi się to
dopiero w grudniu tego roku podczas siódmej już edycji.
Miałam przyjemność uczestniczyć już
w różnych targach, bardziej lub mniej udanych. HUSH zdecydowanie
można zaliczyć do tej pierwszej grupy. Tym, co od razu rzuca się w
oczy jest naprawdę przemyślana organizacja. Po pierwsze, łatwość
w dotarciu na odpowiednie miejsce. Brzmi śmiesznie, ale nie zawsze
jest to oczywiste, a przecież bezsilne kręcenie się w kółko nie
jest czynnikiem zachęcającym do zakupów. Po drugie, dobór
miejsca. Nowoczesna przestrzeń jaką jest stadion idealnie nadaje
się na tego typu wydarzenia. Jasno, przestrzennie i elegancko- moim
zdaniem nie ma lepszego tła na prezentację ubrań. Co więcej,
główne pomieszczenie jest na tyle duże iż niweluje poczucie
zatłoczenia, ale nie na tyle wielkie ażeby niemożliwym było
odwiedzenie wszystkich stoisk, i to kilkukrotnie. Gdybyśmy się
jednak zmęczyli, istnieje możliwość odpoczynku i np. napicia się
kawy. Niby nic, ale to właśnie detale składają się na ogólny,
pozytywny odbiór targów.
Pozostało najważniejsze, gwóźdź
programu, czyli to, co na HUSH'u jest wystawiane, a jest tego całkiem
sporo, bo około 120 marek wyselekcjonowanych spośród kilkuset zgłoszonych. Ich wspólnym mianownikiem jest zaprzeczenie
nudzie i bylejakości. W tym momencie nie chcę wyróżniać
jakiejkolwiek z nich, bo każda zasługuje na uwagę. Zdecydowanym
plusem jest różnorodność oferty, pokuszę się nawet o
stwierdzenie, że „dla każdego coś dobrego”. Zadowolona będzie
osoba zarówno gustująca w klasycznych ubraniach, dodatkach czy
akcesoriach w stonowanych kolorach jak i ta poszukująca czegoś
bardziej awangardowego. Co więcej, targi przeznaczone są nie tylko
dla kobiet, ale również mężczyzn jak i dzieci. Warto wspomnieć
też o ciekawych instalacjach na poszczególnych stanowiskach,
zdecydowanie przykuwających wzrok i z daleka zachęcających do
zakupów.
HUSH WARSAW to naprawdę wspaniała
inicjatywa, którą spokojnie można stawiać za wzór organizacji
dla tego typu projektów.
Ogólnie rzecz ujmując, targi to
świetna okazja do obalenia stereotypów i przekonania się, że
polska moda wcale nie gryzie i każdy śmiertelnik może się nią
zainteresować. Przede wszystkim nie są to wyłącznie powłóczyste
suknie na bal, lecz również rzeczy do noszenia na co dzień. Co
więcej, ich jakość wykonania i ceny często są konkurencyjne w
porównaniu do popularnych sieciówek. A przecież przyjemniej jest
kupić autorską rzecz, której ilość egzemplarzy nie jest już
sieciówkowa i na metce nie widnieje wszędobylskie „made in
China”. Poza tym na razie większość marek funkcjonuje głównie
w internecie, a zatem jest to jedyna możliwość zobaczenia czegoś
na żywo, dotknięcia i przymierzenia przed zakupem. Sporadycznie
zdarzają się również małe rabaty. Nic tylko szukać targów w
swoim mieście ; )
Wszystkie zdjęcia użyte we wpisie pochodzą z fanpage'a HUSH na Facebooku i są autorstwa Style Stalkera.
Dream Nation/fot.Style Stalker
Le Petit Trou/fot. Style Stalker
Enbow/fot. Style Stalker
fot.Style Stalker
biżuteria Katarzyna Wójcik/fot.Style Stalker
TAKK/fot.Style Stalker
0 komentarze: